"Pan Bóg postawił na mojej drodze obecnego wśród nas ks. Jubilata przed 30 laty. I to dosłownie na drodze, gdyż świeżo przybyły do naszej parafii wówczas jeszcze ks. wikary pytał mnie o drogę do sklepu papierniczego. Ten na pozór błahy fakt zaważył na dalszym moim życiu. Ja wskazałam mu drogę do sklepu papierniczego, on wskazał mi drogę do oazy i przez kolejne lata wskazywał drogę do Boga.
Świeżo przybyły ks. Wikary najpierw zorganizował, utworzył scholę młodzieżową, z w kilka tygodni później zespół muzyczny.
Do tej pory nie mogę się nadziwić jak nowy kapłan w kilkunastotysięcznej parafii w ciągu pierwszych tygodni znalazł młodych ludzi, którzy chcieli się zaangażować, grać i śpiewać dla Boga.
I tu dygresja - Przed przyjściem do naszej parafii ks. Osińskiego w pierwsze soboty miesiąca była msza święta dla panien i dziewcząt. Idea wspaniała, ale ja miałam wtedy 15 lat i jeszcze pstro w głowie. Na mszę chodziłam, bo mama i babcia zawsze mi o niej przypominały, ale też łatwiej było spotkać na tej mszy rówieśników mojej mamy i babci niż moich. A mnie niestety brakowało moich rówieśników.
Wkrótce po przybyciu ks. Osińskiego została odprawiona pierwsza msza święta młodzieżowa. Z miesiąca na miesiąc kościół zapełniał się młodymi ludźmi, a po pół roku dosłownie pękał w szwach. Młodzież była wszędzie, również w prezbiterium. Lektorzy przygotowywali czytania, kantorzy psalmy responsoryjne, inni komentarze i modlitwę wiernych, schola i zespół przygotowywały śpiewy na całą mszę świętą.
W dobie komunizmu, kiedy w mediach i na każdym rogu ulicy można było usłyszeć lub przeczytać, kto jest przewodnią siłą narodu i jaka jest jedynie słuszna droga, w suchogórskim kościele rozbrzmiewał potężny śpiew - kilkaset młodych gardeł śpiewało:
"Jest droga, która wiedzie nas do celu, gdzie się kończy czas, u boku twego kroczyć chcę i wołam Boże prowadź mnie."
I to było wspaniałe!
Młodzież zjednoczona przy ołtarzu, nie musiała poszukiwać alternatywnych dróg, wahać się, błądzić. I stało się to dzięki jednemu, skromnemu kapłanowi.
|
|
Spotkanie pierwszych oazowiczów z ks. Kazimierzem w Kończycach Małych, w 40 rocznicę jego kapłaństwa |
Na pierwszą oazę pojechało nas 6, w rok później 70, potem jeszcze więcej. Ogromna rzesza młodzieży przez cały tydzień miała swoje spotkania formacyjne, uczestniczyła w kręgach modlitewnych i biblijnych. Dołączyła do nas także młodzież studiująca. Mieliśmy bez przerwy co robić.
Ponieważ byliśmy najliczniejszą oazą w okolicy, często u nas organizowaliśmy dni wspólnoty; przygotowywaliśmy także wieczory kolędowe i koncerty pieśni religijnej oraz różne nabożeństwa. Koncertowaliśmy nie tylko w naszej parafii, ale także w sąsiednich lub bardziej oddalonych parafiach. Za każdym razem gromadziły się w kościele rzesze młodych parafian. Wszystkimi tymi działaniami kierował jeden człowiek.
Zadawałam sobie pytanie: w jaki sposób on - sam jeden mógł zapanować nad ponad stuosobową grupą młodzieży, wypełnić jej czas, nadać sens jej działaniom? Odpowiedź jest prosta: miał dla nas czas.
Jak mówi ks. Mieczysław Maliński:
"Tak jak miarą mądrości człowieka jest organizowanie swojego czasu, tak miarą miłości jest dawanie swojego czasu drugiemu człowiekowi."
Ks. Osiński cały swój wolny czas i swoje serce oddał oazie. I za to mu dzisiaj serdecznie dziękujemy.
|
|
Wspólne zdjęcia pod figurą Matki Boskiej przy kościele parafialnym w Kończycach Małych |
Ks. Jubilat zasiał ziarno, które do dziś wydaje plony. Założył oazę, która funkcjonuje do dziś, zapoczątkował mszę świętą młodzieżową, która odprawiana jest w każdy pierwszy piątek miesiąca. Spośród tych, którzy zetknęli się z oazą, wielu odkryło swoje powołanie do życia kapłańskiego i zakonnego. Z naszej parafii wywodzi się 20 kapłanów, większość z nich wyszła z oazy. To samo dotyczy sióstr zakonnych. Ci których powołaniem było życie rodzinne, niejednokrotnie męża, czy żonę poznali na oazie, a to jest ważne w małżeństwie, by patrzeć w jednym kierunku.
Dlatego dziś serdecznie dziękujemy naszemu drogiemu ks. Jubilatowi za wszystko co dla nas zrobił:
- za to, że był naszym przewodnikiem duchowym
- za jego wspaniały przykład własnego życia
- za to, że nie bał się od nas wymagać
- za jego dobroć, skromność i pokorę, której nas uczył
- za umiłowanie każdego człowieka, zwłaszcza potrzebującego, wobec którego nigdy nie był
obojętny.
A przy tym wszystkim zawsze był i jest do tej pory człowiekiem wielkiego czynu i działania. Ilekroć tu przyjeżdżam zawsze coś maluje, wyzłaca, porządkuje, remontuje, buduje. I nigdy nie robi tego dla siebie. Tak jak kiedyś dla nas, tak teraz ofiarowuje swoje życie i swój czas dla tych, do których został posłany.
Myślę, że słowa papieża Jana Pawła II w pełni oddają wielkość i człowieczeństwo ks. Jubilata:
"Człowiek jest wielki nie przez to co posiada, lecz przez to kim jest, nie przez to co ma, lecz przez to czym dzieli się z innymi" i za to mu właśnie dziękujemy."
Świadectwo złożone przez Kornelię T.
dnia 16.06.2001r. w Kończycach Małych
w dniu jubileuszu 40-lecia kapłaństwa
ks. Kazimierza Osińskiego.